2020-12-21 19:16:17
Roksana Góra
Bartłomiej Bis: Powinniśmy być jak zaciśnięta pięść
Swoje pierwsze poważne kroki w karierze piłkarza ręcznego stawiał u boku Julena Aginagalde: - Dzięki niemu poznałem cwaniactwo boiskowe. Teraz gra w drużynie z Zabrza i skupia się na ciągłym rozwoju. Bartłomiej Bis opowiedział między innymi o świadomości młodych zawodników, o grze Górnika oraz o swoich początkach w Vive: - Wychodziłem na parkiet i widziałem zawodników, dla których to był chleb powszedni. Czułem ogromny stres. Wychodzenie ze strefy komfortu pozwalało mi jednak iść do przodu.
Twój transfer do Górnika wydawał się być trochę zamianą otoczenia największych gwiazd piłki ręcznej na rzecz spędzenia zdecydowanie większej liczby minut na parkiecie. To był dobry kierunek?
Wydaje mi się, że dobry. Rozmawiałem z kilkoma bardziej doświadczonymi ode mnie osobami i właściwie wszyscy doradzali mi, że powinienem zmienić otoczenie. Nie mogłem się okłamywać – Vive jest hegemonem polskiej ligi. Czułem, że miałem u trenera Dujszebajewa kredyt zaufania. Dawał mi wiele szans i pozwalał spędzać sporo czasu na parkiecie. Wiadomo jednak, że nieraz wynik spotkania Vive rozstrzyga się już w ciągu 5-10 minut. To nie wpływa dobrze na jakość gry. Gdy przewaga jednego z zespołów jest zbyt duża, to automatycznie zawodnicy obu ekip nie grają na sto procent.
W Górniku wygląda to nieco inaczej. Częściej zdarzają się mecze, które są dla nas trudne. I przede wszystkim takie, których wynik waży się do ostatnich minut. W takich starciach trzeba brać na siebie większą odpowiedzialność. Każdy błąd może przecież kosztować nas utratę cennych punktów. Między innymi to sprawia, że jestem zadowolony z przejścia do zespołu z Zabrza. Bardzo istotne jest także to, że spędzam na boisku dużo czasu. Myślę, że trener Lijewski ma do mnie dużo zaufania. Mam nadzieję, że gra tutaj będzie dla mnie krokiem w przód. Zobaczymy, co czas przyniesie.
Trudno było zdecydować się na to, do którego klubu przejdziesz?
Miałem kilka ofert, ale żadna nie była tak atrakcyjna jak ta z Górnika. Ważne było dla mnie to, by wybrać klub z aspiracjami. I to chyba się udało. W tamtym sezonie zdobyliśmy brązowy medal i nie zamierzamy zwalniać tempa. Chcemy bić się o strefę medalową. Może póki co nie wszystko idzie po naszej myśli, ale mimo wszystko pragniemy cały czas zwyciężać i zdobywać kolejne punkty. Spośród wszystkich klubów, które były zainteresowane moim transferem, Górnik gra o najwyższą stawkę. Dlatego myślę, że przejście do Zabrza było słusznym wyborem.
Miałeś 20 lat, gdy oficjalnie dołączyłeś do zespołu Vive. Uważasz, że to był odpowiedni czas na grę w tym klubie?
Wydaje mi się, że była to dobra droga. Po pierwsze był to dla mnie ogromny przeskok i szok. Wcześniej grałem z rówieśnikami w juniorach czy w drugiej lidze, a nagle trafiłem do szatni jednego z najlepszych klubów w Europie. Mogłem trenować i spędzać czas na boisku z topowymi zawodnikami. Na pewno ciężko było się na początku w tym wszystkim odnaleźć, ale dzięki temu zdobyłem masę doświadczenia. Usłyszałem cenne wskazówki od trenera i kolegów z zespołu, a te pozwalały mi robić krok w przód. Z perspektywy czasu myślę, że to bardzo dobrze wpłynęło na mój rozwój sportowy.
Nie czułeś zbyt dużej presji?
Oczywiście, że czułem presję! I to długo. Pamiętam mój pierwszy wyjazd na mecz Ligi Mistrzów. Akurat trener nie miał pełnej szesnastki i dodał mnie do składu. To były tak ogromne emocje, że nie mogłem w nocy zasnąć. Myślałem tylko o tym spotkaniu. Wychodziłem na parkiet i widziałem zawodników, dla których to był tak naprawdę chleb powszedni. A dla mnie to było wielkie wydarzenie. Czułem ogromny stres, nawet wtedy, gdy siedziałem na ławce. Pierwsze minuty, które dostawałem, wiązały się z silnymi emocjami. Ale właśnie to pozwalało mi iść do przodu. Wychodziłem ze strefy komfortu. Będąc cały czas w komfortowej sytuacji i czując się dobrze, ciężko się rozwijać.
Dzięki przejściu do Górnika przedłużyłeś swój pobyt na superligowym podium. Gdyby sezon zakończył się dopiero w maju, Górnik miałby na swoim koncie ten brąz?
Jeśli sezon miałby się skończyć zgodnie z przewidywaniami, to tak naprawdę nie wiadomo, kto byłby na podium. Play offy są loterią. Zależą od dyspozycji dnia danej drużyny. Zanim przeniosłem się do Zabrza, Górnik przecież też grał bardzo dobrze. Odnosił zwycięstwa nad Wisłą Płock, wygrywał wszystko to, co miał wygrywać. Później wypadło im dwóch, trzech kluczowych zawodników i musieli u siebie uznać wyższość kwidzynian. Przez to nie doszli nawet do czołowej czwórki. Spotkania w ramach play offów są dodatkowym dreszczykiem emocji, bo gra się o wysoką stawkę. Na tę walkę czeka się cały sezon. Tak samo czeka się na rozdanie medali. Niestety w tym roku nie mieliśmy szansy tego doświadczyć.
Natomiast w tym sezonie formuła rozgrywek wygląda przecież tak, że ekipa, która skompletuje odpowiednią liczbę punktów, zajmie konkretne miejsce i automatycznie zdobędzie medal. I wtedy nikt nie będzie się kłócił, że osiągnął to niezasłużenie. Szkoda, że w tym roku gra musiała być wcześniej zakończona. Wydaje mi się jednak, że graliśmy równo przez cały sezon i zdobyliśmy trzecie miejsce sprawiedliwie. Mam wrażenie, że w tamtym momencie ten medal po prostu nam się należał.
Pandemiczna rzeczywistość męczy wszystkich. Na samych zawodników raczej też nie wpływa pozytywnie?
Zgadza się. Bardzo ciężko było wrócić po kwarantannie do normalnego funkcjonowania. My akurat mieliśmy o tyle dobrze, że jak już to przeszliśmy, to prawie całą drużyną. W dużo gorszej sytuacji pod tym względem jest na przykład Wisła Płock, która musiała mieć przerwę od gry już bodaj trzykrotnie. Wydaje się, że nieco ponad dwa tygodnie kwarantanny to nie aż tak dużo. Każda taka sytuacja wybija jednak z rytmu meczowego. Patrząc na to, jak graliśmy od razu po kwarantannie z MMTS-em Kwidzyn czy z Gwardią Opole, to nietrudno było zauważyć, że popełnialiśmy mnóstwo niewymuszonych błędów. Brakowało nam wydolności. Odczuwaliśmy, że niełatwo będzie powrócić do rytmu, który wcześniej staraliśmy się narzucać. O wiele szybciej pojawiało się zmęczenie. Ja czułem się tak, jakbym przyjechał z wakacji. Oczywiście starałem się podtrzymać formę poprzez ćwiczenie w domu, jednak to nie to samo. Cieszę się więc, że mamy za sobą ponad miesiąc regularnego grania .To dobrze na nas wpłynęło. Zdarzało nam się rozgrywać mecze co trzy dni, dlatego też mogliśmy zobaczyć, jak zmienia się nasza gra. Wydaje mi się, że mimo wszystko forma powoli do nas wraca.
Łączenie ze sobą drużyn, których zawodnicy są obecnie zdrowi, jest według ciebie dobrym rozwiązaniem? Nie obawiacie się jako drużyna, że tych spotkań w pewnym momencie może być za dużo? Ostatnio zwrócił na to uwagę trener Jurecki.
Nasza drużyna jest teraz w o tyle komfortowej sytuacji, że mamy zaległy tylko jeden mecz. Wiadomo jednak, że niełatwo jest rozgrywać spotkania co trzy dni. Jeśli dodatkowo pojawiają się drobne urazy spowodowane takim obciążeniem, to jest jeszcze gorzej. Żyjemy niestety w takich, a nie innych czasach i póki co niewiele da się z tym zrobić. Trzeba w jakiś sposób nadrobić te przekładane starcia, więc tym samym musimy zakasać rękawy i walczyć.
Ale jeśli chodzi o słowa Bartka Jureckiego, to wydaje mi się, że po części miał rację. Gdy pojechaliśmy do Piotrkowa Trybunalskiego, widać było, że zawodnicy są po prostu zmęczeni. Nie byli w stanie wytrzymać szybkiego tempa, które staraliśmy się podyktować. To ułatwiło nam zbudowanie przewagi. My mieliśmy podobną sytuację w listopadzie. Wtedy niemal przez cały miesiąc graliśmy co kilka dni. Najprawdopodobniej nie ominie to też innych zespołów. Na ten moment nie wiem, jak do tego podejść. Jestem tylko zawodnikiem. Jeśli mam grać, to po prostu to robię. Nie rozmyślam nad tym. Są od tego inne osoby. To one mówią, jak to ma wyglądać. Zapadła taka decyzja i my jako gracze musimy się do tego dostosować.
Jak dotąd przyszło ci współpracować z dwoma dosyć charyzmatycznymi trenerami. Jak opisałbyś sposób pracy Marcina Lijewskiego?
Naprawdę dobrze mi się z nim współpracuje. Trener Lijewski – podobnie jak trener Dujszebajew - bardzo dba o atmosferę w drużynie. Jest związany ze swoimi zawodnikami. Stara się, żeby nastrój w szatni był jak najlepszy. Ważne jest dla niego, żebyśmy byli ze sobą zżyci. I jak to trener mówi – powinniśmy być jak zaciśnięta pięść. Wydaje mi się, że to zdecydowanie przekłada się na nasze zachowania na parkiecie. Jeśli mamy ze sobą dobre relacje i się rozumiemy, to o wiele łatwiej jest nam się porozumiewać na boisku.
Bardzo fajne jest też to, że trener potrafi zrozumieć, że czasami jesteśmy po prostu zmęczeni. Nawet, jeśli mamy coś zaplanowane, to jest w stanie dać nam wolne bądź zmniejszyć objętość treningową. W zamian oczekuje od nas, abyśmy zrobili coś nieco mniej intensywnego, ale za to w stu procentach skoncentrowani. Niezwykle ważne jest, żeby istniała dobra komunikacja na linii trener-zawodnicy. Dla mnie osobiście istotne jest także to, że otrzymuję od trenera wiele zaufania. Dzięki temu mam okazję spędzać na boisku sporo czasu.
A jak scharakteryzowałbyś Talanta Dujszebajewa?
Trener Dujszebajew często powtarzał, że traktuje swoich zawodników jak rodzinę. A nawet jak synów. I to było wyczuwalne. Wiadomo, gdy przychodziły mecze, to pojawiały się też emocje. Wtedy trener używał mocnych słów. Zresztą, trener Lijewski też od tego nie stroni. Przecież w tamtym sezonie złapały to nawet kamery w Opolu (śmiech). Więc jeżeli trzeba, to padają mocne słowa. To jest normalne. Czasami trzeba potrząść zawodnikami, żeby mogli wrócić na właściwe tory i skupić się na tym, co dzieje się na boisku. Po meczach w Kielcach wiedziałem jednak, że o cokolwiek bym nie poprosił, to zawsze mogę liczyć na pomoc trenera Dujszebajewa.
W poczynaniach waszego zespołu widać, że trener skupia się na tworzeniu solidnej obrony. Jak to wpływa na twoją grę?
Dla mnie jest to o tyle dobre, że gram w obronie właściwie przez cały czas. Na środku defensywy występujemy tak naprawdę tylko ja, Michał Adamuszek oraz Iso Sluijters. W związku z tym spędzam na tej pozycji sporą część meczu. I to pozytywnie wpływa na mój rozwój. Faktycznie skupiamy się na tym, by nasza obrona była solidna. Mamy też pomoc z bramki, bo zarówno Martin Galia, jak i świetnie dysponowany w ostatnim czasie Jakub Skrzyniarz, dają nam dużo pewności. To naprawdę na wagę złota. Tym bardziej, że mamy obecnie problemy w ataku. Szczególnie jeśli chodzi o rzuty z drugiej linii. Odszedł Szymon Sićko, a on jest typem zawodnika, który – jeżeli jest taka potrzeba – bierze piłkę i po prostu rzuca. Bez patrzenia na to, czy jest to dziewiąty, dziesiąty czy nawet jedenasty metr. W ubiegłym sezonie zdobywał zatem wiele bramek. A to dawało nam niemały komfort gry w ofensywie. Teraz musieliśmy nieco zmienić nasze założenia taktyczne. Budowanie akcji trwa dłużej i trudniej jest wyklarować czyste pozycje. W porównaniu z tamtym sezonem, można powiedzieć, że bardziej męczymy się w ataku. Dlatego też potrzebujemy silnej obrony, która pozwala nam na wypracowanie sobie okazji do przejęcia kontroli nad rywalami.
Gdzie czujesz się lepiej: w defensywie czy po drugiej stronie?
Sam nie wiem, trudno mi się zdecydować. Chyba każdy lubi grać i zdobywać jak najwięcej bramek w ataku. To właśnie one robią największe show. Ja natomiast bardzo dobrze czuję się w obronie. Mam wrażenie, że nie zawsze docenia się pracę defensorów. Przynosi ona jednak wiele przyjemności i satysfakcji. Szczególnie wtedy, gdy widać, że współpraca pomiędzy obrońcami funkcjonuje na naprawdę dobrym poziomie. Jeśli mam okazję pomóc mojemu zespołowi, to nie sprawia mi większej różnicy, czy robię to w obronie, czy w ataku. Nie jest ważne, jakie zadania postawi przede mną trener. Ja po prostu staram się je realizować.
Nieocenione dla twojego rozwoju były chyba rady Julena Aginagalde. Wydaje się, że lepszego nauczyciela nie mogłeś sobie wymarzyć.
Oczywiście! Dlatego też tak ważne było dla mnie dołączenie do pierwszego zespołu. Z Julenem współpracowało się fenomenalnie. On jest osobą dosłownie do rany przyłóż. Cokolwiek by się nie działo, zawsze jest uśmiechnięty i pozytywnie nastawiony. Często pytał, jak czuję się na boisku. Dawał mi masę rad. Jeżeli było dobrze, to chwalił. Jeśli źle, to starał się dawać cenne wskazówki i motywować do poprawy błędów. On nauczył mnie najwięcej. Przede wszystkim dzięki niemu poznałem cwaniactwo boiskowe, czyli umiejętność, którą ciężko samemu wypracować. Dużo łatwiej jest w tym aspekcie podpatrywać starszych i bardziej doświadczonych zawodników. Julen dał mi ogromny bagaż pozytywnego doświadczenia.
Gdy przygotowywałam się do wywiadu, nie dało się nie odnieść wrażenia, że masz w sobie bardzo dużo pokory i świadomości, jak ważna jest praca nad sobą. To naturalne czy jednak trzeba się było nauczyć takiego podejścia, jakoś to wypracować?
Czy jestem aż tak skromny? Nie wiem, nie mnie to oceniać, ale cieszę się, że słyszę od ciebie takie słowa. (śmiech)
Jeśli chodzi o świadomość, to myślę, że ta kwestia pojawiała się już wtedy, gdy grałem w zespołach młodzieżowych. Zarówno podczas współpracy z trenerem Tetelewskim, jak i z trenerem Bernackim. Od czasów gimnazjum obaj budowali moją mentalność. Potem dołączyłem do pierwszego zespołu i miałem okazję obserwować profesjonalistów, którzy nieustannie dbają o swoją formę. Nie tylko na boisku, ale też poza nim. To pozwalało mi uzmysłowić sobie, jak ważna jest praca. Każdy zawodnik, który chce coś osiągnąć w piłce ręcznej, powinien mieć świadomość, że sport to nie jest tylko to, co dzieje się na parkiecie i podczas treningów. Istotna jest też cała otoczka, która w efekcie tworzy zawodnika kompletnego.
Trener Lijewski stwierdził kiedyś, że młodzi zawodnicy są zbyt roszczeniowi. Zgadzasz się z tym?
Nie będę podważał słów trenera Lijewskiego, bo na pewno przeczyta ten wywiad! (śmiech)
Czy jesteśmy bardzo roszczeniowi? Myślę, że tak. Najbardziej widać to chyba w sposobie dołączania do drużyny. Istnieją jednak różnice pomiędzy tym, jak do zespołu wchodził trener Lijewski, a jak robimy to obecnie. Gdy przyszedłem do Zabrza, to nie pojawiłem się jako młody zawodnik, którego jedynymi zadaniami było noszenie piłek czy bidonów, ciężkie zasuwanie i dostawanie na parkiecie minuty czy dwóch. Przyszedłem tutaj jako gracz, który mógł spędzić na boisku sporo czasu. I od którego trener miał prawo wymagać. Myślę, że to jest świetne dla rozwoju młodych zawodników. Zresztą podobnie wygląda to w całej lidze. Wystarczy spojrzeć na to, ilu młodych zawodników występuje teraz w drużynach Superligi. Tak że myślę, że dla nas jest to dobra okazja do rozwoju osobistego. Nawet najlepsze treningi, ćwiczenia czy wizyty na siłowni nie oddają tego, co dzieje się w trakcie meczu. Cenne minuty na boisku, szczególnie w tych trudnych spotkaniach, są absolutnie nie do zastąpienia.
Starasz rozwijać się na własną rękę?
Staram się, ale o efekty trzeba by już zapytać trenera.
Właśnie do tego staram się nawiązać. W jednym z wywiadów trener Lijewski powiedział, że jesteś: „przykładem młodego profesjonalisty”[1].
Bardzo cieszę się, że tak stwierdził. Ale myślę, że mimo wszystko to nie jest nic wyjątkowego. Uważam po prostu, że jako dwudziestotrzyletni zawodnik potrzebuję zdecydowanie więcej treningów niż doświadczeni gracze. Przykładem może być Martin Galia, który w swoim życiu przetrenował już naprawdę dużo. Siłą rzeczy jego organizm nie regeneruje się tak szybko jak mój. Trener musi dostosować objętość ćwiczeń, spoglądając na całą drużynę. Ten plan musi być więc wyważony i dostosowany do wszystkich zawodników. Dlatego też mam wrażenie, że młodzi zawodnicy powinni pracować więcej. To pozwala wciąż się rozwijać. Jeśli mam wolną chwilę, to staram się ją poświęcać na dodatkowe ćwiczenia czy na rozmowy z trenerem na temat mojej techniki.
Ale wydaje mi się, że nie jestem wyjątkiem. Każdy młody zawodnik, który ma świadomość, co i dlaczego robi, chce się rozwijać. Skupia się więc na tym, co może poprawić i nad czym jest w stanie samodzielnie popracować.
Chciałbyś kiedyś powrócić do Vive czy jednak wolałbyś jeszcze nabrać doświadczenia w innych klubach?
Jeśli chodzi o Kielce, to jest to mój dom i miejsce, któremu zawdzięczam bardzo wiele. Jeżeli – jakimś cudem – otrzymałbym telefon od prezesa Servaasa czy trenera Dujszebajewa, to nawet bym się nie zastanawiał. Natomiast nie wybiegam tak daleko w przyszłość. Zostało mi jeszcze półtora roku kontraktu w Górniku. W ciągu tego czasu może się wiele wydarzyć. Zresztą, ostatnie miesiące dobitnie nam to pokazały. Staram się więc twardo stąpać po ziemi. Póki co, jestem tutaj w Zabrzu. Myślę o naszych wspólnych celach, najbliższym treningu i najbliższym meczu.
Wciąż czekasz na swój debiut w reprezentacji. O powołanie nie jest jednak łatwo. Tym bardziej, że pozycja obrotowego wydaje się w tym momencie najsilniej obsadzona ze wszystkich. (rozmowę przeprowadziliśmy przed dowołaniem na grudniowe zgrupowanie kadry – przyp. red.)
Zgadzam się. Mamy teraz bardzo dużo dobrych polskich kołowych. Jest Jasiu Klimków, Rysiu Landzwojczak, Maciej Gębala, Kamil Syprzak. Kilku z nich gra w naprawdę dobrych klubach. Muszą zatem prezentować wysoki poziom. A jeśli chodzi o mój debiut, podchodzę do tego tak samo jak do kwestii myślenia o kolejnym klubie. Staram się na tym nie skupiać. Jest najbliższe powołanie – mnie na nim nie ma, a to oznacza tylko, że trener nie widzi mnie w szerokiej kadrze. Nie rozmyślam nad tym. Chcę dalej pracować i rozwijać się.
Zakładając, że styczniowe mistrzostwa się odbędą – jak według ciebie poradzą sobie Polacy?
Myślę, że dobrze. Ja mimo wszystko jestem optymistą. Mamy młody zespół. Nastąpiło sporo roszad w składzie, ale uważam, że ta drużyna wygląda coraz lepiej. Obecny trzon kadry zagrał ze sobą już niejedno spotkanie. Mam wrażenie, że zawodnicy powoli zaczynają się ze sobą zgrywać. W coraz sprawniejszy sposób komunikują się ze sobą na parkiecie. Trener Rombel na pewno odpowiednio przygotuje drużynę pod względem taktycznym. Ja na pewno będę im kibicował i trzymał kciuki. A jak im pójdzie? Zobaczymy, ale jestem dobrej myśli.
Na koniec wróćmy jeszcze do Górnika. Na co was stać w tym sezonie?
Na pewno nie chcemy robić kroku wstecz. Nadal myślimy o czołowej czwórce. Tak naprawdę na własne życzenie skomplikowaliśmy sobie tę drogę. W meczach z Energą MKS Kalisz czy z Gwardią Opole popełnialiśmy bardzo dużo głupich i niewymuszonych błędów. Nie wykorzystaliśmy sporo sytuacji 'sam na sam'. Traciliśmy wiele podań, choć przeciwnicy nie wywierali na nas aż tak dużej presji. Takie rzeczy nie miały prawa się przydarzyć. Właśnie to zdecydowało o tym, że z sześciu punktów nie zdobyliśmy ani jednego. To może nam na koniec utrudnić sprawę. Ale zobaczymy, meczów jest jeszcze dużo. Czeka nas zaległe spotkanie z Pogonią, cała runda rewanżowa. Jest jeszcze masa punktów do zebrania. Czas pokaże. Celujemy wysoko, ale ciężko stwierdzić, jak to wszystko się potoczy.
Rozmawiała Roksana Góra
fot. Teresa Witczak/Mateusz Kaleta
[1]. Maciej Wojs, „Marcin Lijewski: na następne mistrzostwa kadra nie pojedzie już jak ubogi krewny, tylko jak po swoje [wywiad]"
TweetLp | Zespół | Mecze | Punkty |
---|---|---|---|
1 | KGHM Chrobry Głogów | 9 | 22 |
2 | Gwardia Opole | 6 | 12 |
3 | Industria Kielce | 4 | 12 |
4 | PGE Wybrzeże Gdańsk | 5 | 9 |
5 | Azoty-Puławy | 5 | 7 |
6 | Orlen Wisła Płock | 2 | 6 |
7 | REBUD KPR Ostrovia Ostrów Wlkp. | 5 | 6 |
8 | Energa MMTS Kwidzyn | 3 | 5 |
9 | Energa MKS Kalisz | 3 | 4 |
10 | MKS Zagłębie Lubin | 4 | 4 |
11 | Piotrkowianin Piotrków Trybunalski | 5 | 4 |
12 | WKS Śląsk Wrocław | 3 | 2 |
13 | Górnik Zabrze | 3 | 0 |
14 | Zepter KPR Legionowo | 5 | 0 |
Lp | Zawodnik | Bramki |
---|---|---|
1 | Paweł Paterek | 34 |
2 | Piotr Rutkowski | 24 |
3 | Łukasz Gogola | 23 |
4 | Mateusz Wojdan | 20 |
5 | Jędrzej Zieniewicz | 18 |
6 | Kamil Adamski | 18 |
7 | Dzmitry Smolikau | 15 |
8 | Wojciech Matuszak | 15 |
9 | Piotr Jędraszczyk | 14 |
10 | Arciom Karalek | 13 |
11 | Daniel Reznicky | 13 |
12 | Giorgi Dikhaminjia | 13 |
13 | Kacper Grabowski | 13 |
14 | Kelian Janikowski | 13 |
15 | Paweł Kowalski | 13 |
16 | Marcin Szopa | 12 |
17 | Wojciech Styrcz | 12 |
18 | Andrzej Widomski | 11 |
19 | Cezary Surgiel | 11 |
20 | Daniel Jendryca | 11 |
21 | Filip Fąfara | 11 |
22 | Kacper Adamski | 11 |
23 | Kamil Mosiołek | 11 |
24 | Ksawery Gajek | 11 |
25 | Patryk Grzesik | 10 |
Najnowsze artykuły:
Gwardia rozbija Energę MKS Kalisz, fantastyczny występ bramkarzy z Opola
Zmiana pierwszego trenera nie przyniosła punktów. Górnik przegrywa w Ostrowie Wielkopolskim
O włos od sensacji, Wybrzeże prowadziło przez 50. minut
Mistrz Polski lepszy od beniaminka Orlen Superligi
Dziesięć bramek Adamskiego, świetny Tsintsadze. Azoty wygrywają w Kwidzynie
Dziś urodziny mają:
Adam Itzhak (38)
Adrià Perez Martinez (33)
Birgir Mar Birgisson (26)
Cai Brockley (39)
Casper Käll (24)
Christoph Niebel (45)
Christopher O'Reilly (35)
Damian Drobik (49)
Daniel Andrejew (26)
Dominik Nawrocki (33)
Fredrik Mossestad (31)
Giovanni Fanizza (42)