2025-01-28 22:43:32
Michał Wołowicz
Francja - Egipt. Rzut przez całe boisko w ostatniej sekundzie daje zwycięstwo
Z meczu godnego ćwierćfinału mistrzostw świata pomiędzy Francją i Egiptem ostatecznie zwycięscy wyszli Trójkolorowi, chociaż potrzebowali rzutu przez całe boisko w ostatniej sekundzie. Aktualni Mistrzowie Europy mieli kilka momentów, kiedy wydawało się, że przejmują kontrolę nad spotkaniem, za każdym razem Egipt potrafił jednak wrócić walki o zwycięstwo. Faraonów pogrążyła gra 7 na 6. Dzięki tej taktyce zdołali wyrównać stan meczu na trzy sekundy przed końcem, ale zostawili doświadczonym rywalom na tyle dużo czasu, że ci zdołali jeszcze rzucić do pustej bramki.
Egipt dzięki hiszpańskiej pracy u podstaw już kilka lat temu ponownie, po okresie na przełomie ubiegłego i obecnego wieku, dobija się do światowej czołówki. Ale własnie, słowo klucz w tym przypadku to "dobija". Najpierw rola rewelacji turnieju, następnie zadomowienie się w ścisłej czołówce i podtrzymanie dobrej formy, ale brak możliwości przebicia szklanego sufitu, którym pozostaje przywiezienie medalu z dużej imprezy. Najbliżej w ostatnim czasie Faraonowie byli na igrzyskach olimpijskich w Tokio, gdzie przegrali brąz z Hiszpanią (31:33). W ogóle to właśnie igrzyska są ich ulubionym turniejem, bo w 2024 zajęli 5 miejsce. Z kolei na mistrzostwach świata zajęli 4. miejsce w 2001 roku, w ostatnim czasie najwyżej klasyfikując się na 7. lokacie. Trzeba jednak oddać, że w ostatnich dwóch edycjach światowego czempionatu odpadali w ćwierćfinałach z kandydatami do złotego medalu, Szwecją (2023) i Danią (2021).
Marzeń o medalu nie zrealizują również w tegorocznych mistrzostwach świata, bo tym razem na ich drodze stanęli francuzi. Reprezentacja Trójkolorowych chce pokazać, że bolesna porażka na igrzyskach na własnym terenie była tylko wypadkiem przy pracy. Bez problemu awansowali do fazy zasadniczej mistrzostw, tam pewnie pokonali Węgry, Holandię i Macedonię. W meczu z Egiptem było więcej emocji, ale nawet kiedy na kwadrans przed końcem utrzymywał się remis można było mieć wrażenie, że Francja panuje nad sytuacją i nie pozwoli sobie na wpadkę.
Siłą francuskiej ofensywy byli Remili (6/9), Minne (5/5) i Mem (6/9). Po drugiej stronie sporo trafiał Hesham, chociaż brakowało mu skuteczności (8/15), nieco lepiej w tym elemencie radzili sobie Elderaa (4/5) czy Nafea (4/4). Wydawało się, że kluczowy dla losów meczu będzie fragment pod koniec pierwszej połowy. Najpierw Francja zatrzymała rywali bez zdobyczy bramkowej w ostatnich pięciu minutach pierwszej połowy jednocześnie zdobywając cztery bramki z rzędu. Egipt musiał poświęcić sporo sił, żeby wrócić do meczu, co w końcu udało się na kwadrans przed końcem po trafieniach Ramadana i Omara.
Następnie na cztery minuty przed końcem meczu, przy prowadeniu Francji 31:30 i toczącej się już od dobrych kilku minut grze bramka za bramkę, stratę zaliczył Yahia Omar. Trójkolorowi oddali piłkę w ręce Diki Mema i wyszli na dwubramkowe prowadzenie. To nie był jednak koniec emocji. Egipcjanie utrzymali kontakt po bramce Heshama, Mem nie trafił w kolejnej akcji i tablica wyników znowu pokazała remis. Kiedy Omar kolejny już raz wyrównał wynik na trzy sekundy przed końcem wydawało się, że wszystko zmierza do rozstrzygnięcia w karnych. Rzut Fabregasa przez całe boisko dał jednak Francji eforię, a Egipt pogrążył w rozpaczy.
Francja - Egipt 34:33 (18:14)
Francja: Desbonnet, Bolzinger - Mem 6, Remili 6, Minne 5, Briet 4, Richardson 3, Fabregas 3, Bos 2, Nahi 1, Kounkoud 1, Karabatic 1, Tournat 1, Prandi 1, Grebille, Konan.
Egipt: Aly, Hendawy - Hesham 8, Omar 6, Elderaa 5, Nafea 4, Sanad 2, Adel 2, Abdelwahed 2, Ramadan 2, Zein 1, Abdou 1, Hany, Khairi, Elmasry, Yousri.
Tweet