2024-09-19 22:26:34
Dominik Gruchała
Wygrane faworytów w EHF Champions League
Czwartkowe spotkania były kontynuacją i jednoczesnym zakończeniem drugiej kolejki Ligi Mistrzów. Ku rozczarowaniu fanów obyło się bez niespodzianek. Faworyci nie pozostawili złudzeń swoim rywalom, odnosząc zasłużone wygrane.
W zeszłym tygodniu zaimponowały kluby węgierskie. W następnej rundzie obydwa zespoły chciały potwierdzić dobrą formę, ale ponownie czekały ich starcia z przeciwnikami z najwyższej półki. Natomiast do grona punktujących zamierzali dołączyć mistrzowie Niemiec oraz Duńczycy z Fredericia Handbold Klub.
GRUPA A
Fredericia Handbold Klub – Sporting CP 19:37 (8:17)
Sporting rozpoczął z przytupem, odskakując na 0:3. Wraz z kolejnymi minutami dominacja przyjezdnych rosła. Do przerwy Portugalczycy zbudowali pokaźny zapas (8:17). Po wznowieniu gospodarze nie byli w stanie odwrócić losów rywalizacji. Drugie i jakże imponujące zwycięstwo Sportingu każe przypuszczać, że lizbończycy mogą namieszać w stawce.
Veszprém HC – Paris Saint-Germain Handball 41:28 (18:15)
Od pierwszych minut kluczową postacią w drużynie gości był Kamil Syprzak, którego bramki pozwalały paryżanom zachować kontakt. Z czasem koledzy Polaka również zaczęli brać na siebie ciężar zdobywania goli, ale to Madziarze prowadzili grę. Ich przewaga wkrótce się uwypukliła. Po połowie zespół Veszprém dysponował trzybramkową zaliczką (18:15). Francuzi po pauzie dali się kompletnie zdominować. Węgrzy rozgromili PSG aż 41:28. Syprzak zanotował pięć udanych prób.
GRUPA B
Barcelona – OTP Bank-Pick Szeged 31:30 (20:12)
Katalończycy już od początku narzucili swoje warunki, wychodząc na 4:0. Szczypiorniści z Szeged otrząsnęli się po mocnym otwarciu Blaugrany, ale obrońcy trofeum utrzymywali bezpieczny dystans. Po pierwszych trzydziestu minutach wszystko wskazywało na to, że Barca jest nie do zatrzymania (20:12). W następnej części przyjezdni nie zdołali odrobić strat, choć walczyli ambitnie. Barcelona wygrała 31:30.
SC Magdeburg – Kolstad Handbold 33:25 (18:9)
Gladiatorzy w mecz weszli spokojnie, ale z pełną kontrolą wydarzeń na parkiecie. Kolejne akcje tylko potwierdzały ich wyższość. W 12. minucie miejscowi odjechali na plus siedem (10:3). Do przerwy Niemcy jeszcze zwiększyli przewagę (18:9). W drugiej połowie mistrzowie Bundesligi nie pozwolili sobie odebrać kompletu punktów, zwyciężając 33:25.
Fot. Patryk Ptak
Tweet