2023-11-04 18:36:03
Eryk Świrkula
Pierwszy sprawdzian wyrównany. Polacy minimalnie przegrywają z Węgrami
Wobec nadchodzących Mistrzostw Europy, reprezentanci Polski spotkali się na przełomie października i listopada na kolejnym zgrupowaniu szkoleniowym. Na jego zakończenie ekipę Marcina Lijewskiego czekał towarzyski dwumecz z reprezentacją Węgier. Pierwsza część rywalizacji rozpoczęła się dziś o godzinie 16.30, a jej przebieg był niezwykle wyrównany.
W wyjściowym składzie na rozegraniu zobaczyliśmy dość niespodziewane trio Pietrasik-Paterek-Moryto. W pierwszej linii zaczęli Czapliński, Gębala i Daszek, a w bramce stanął Jakub Skrzyniarz. Choć zestawienie bez wątpienia było mocno eksperymentalne, od samego początku zawodnicy prezentowali się bardzo dobrze. Wynik spotkania otworzył Ariel Pietrasik popisując się atomowym rzutem prosto w okienko. Po chwili jednak w podobny sposób odpowiedział znany z Wisły Płock Zoltan Szita. Cała pierwsza połowa toczyła się szybkim tempem, niemal bramka za bramkę. Dzięki kolejnym trafieniom Pietrasika oraz dynamice zwodów Paterka i Olejniczaka, Polakom udało się wyjść na niewielkie dwu-trzybramkowe prowadzenie. Wysokie tempo nie szło jednak w parze z wysoką skutecznością. Nieudane próby rzutowe notowali zarówno biało-czerwoni jak i Madziarzy. Z czystych pozycji nie trafiali między innymi Daszek i Czapliński. Pięć rzutów, w tym aż trzy rzuty karne, obronił Skrzyniarz. Od około 15. minuty w szeregi polskich zawodników wdarły się brak koncentracji i chaos, co spowodowało stratą prowadzenia i wynikiem 10:12 dla Węgrów. Problemy obronie sprawiał młody Gergo Fazekas. Jednak sprawy w swoje ręce ponownie wzięli Pietrasik z Olejniczakiem i do szatni Polacy schodzili prowadząc 15:14.
Druga połowa zaczęła się od bramki Richárda Bodó. Niewykorzystana sytuacja Jędraszczyka i kara dwuminutowa dla Dawydzika sprawiły, że Węgrzy wyszli na prowadzenie i biało-czerwoni znów musieli gonić wynik. W ich grze pojawiało się coraz więcej niepotrzebnych błędów, niezłapanych piłek i niewykorzystanych okazji. Przy linii sześciu metrów brylowali Bence Bánhidi i Miklós Rosta, sprawiający niemałe problemy polskiej defensywie. Madziarzy mieli jednak problem z zaznaczeniem swojej dominacji – prowadzili najwięcej czterema bramkami. Skutecznie w odskoczeniu na większą ilość trafień przeszkadzał im świetnie dysponowany Skrzyniarz broniący kolejne „setki”. Przy wyniku 21:25 nastąpił jeszcze mały zryw. W krótką chwilę dzięki bramkom Pietrasika (w całym meczu rzucił ich siedem), Gębali i Paterka, stratę udało się zredukować do 27:29. Błędy w końcówce przesądziły jednak o zwycięstwie gospodarzy 31:27.
Przed meczem Polacy nie byli stawiani w roli faworytów. Brak kontuzjowanego Szymona Sićki, półroczna przerwa od ostatniego zgrupowania i zaledwie kilka treningów pod okiem Marcina Lijewskiego mogły być powodem do obaw o formę naszych reprezentantów. Jednak wygrana pierwsza połowa pokazała, że są oni w stanie walczyć z mocnymi europejskimi drużynami jak równy z równym do samego końca, a o porażce zadecydowało kilka zupełnie niepotrzebnych błędów.
Rewanż odbędzie już jutro o godzinie 16.00 w Békéscsabie.
Polska: Wałach, Skrzyniarz – Daszek 7, Jędraszczyk, Olejniczak 2, Komarzewski, Walczak, Bis, Paterek 2, Pietrasik 7, Ossowski, Wiaderny, Moryto 1, Gębala 3, Działakiewicz, Dawydzik 3, Gajek, Czapliński 2
Węgry: Ando, Mikler – Sipos, Boka, B. Krakovszki 2, Ligetvari, Z. Krakovszki 2, Mathe 3, Fazekas 2, Rodriguez, Banhidi 7, Szollosi, Szita 3, Ancsin 3, Bodo 3, Rosta 4, Lekai 3, Hanusz
Tweet